Przed chwilą mi się przypomniała moja pierwsza wizyta w Kontra Coffee, kiedy pierwszy raz w życiu tak wyraźnie poczułem w kawie coś co byłem w stanie zidentyfikować. Zapytałem wtedy obecnych, czy to może być kukurydza, a oni bez chwili namysłu powiedzieli “być może” I wrócili do swoich zajęć. Heh, moje pierwsze, wielkie odkrycie a nie zrobiło na nich żadnego wrażenia :)
Podczas jednego ze szkoleń poznałem pewną Etiopkę. Podczas cuppingu okazało się, że tam, gdzie ja czuję jagody czy truskawki ona wyraźnie czuje mango. To ciekawe, ale w Etiopii po prostu... nie mają jagód ani truskawek, więc zrobiła naturalną dla siebie rzecz – odnalazła najbliższy znany jej aromat - mango.
Właśnie Iga podsunęła mi ciekawy pomysł, mianowicie należy spojrzeć na sprawę z trzech stron. Osoby, która zna tylko jagody, tylko mango, bądź mango i jagodę. Tylko na tym polu istnieje cała masa różnic, innych opinii i miejsca do dyskusji. Arcyciekawe, będę dalej badał :)
Nawet posługując się tzw “Flavour Wheel” nie będziemy w stanie wyczuć w kawie czegoś, czego nie znamy bądź tylko domyślamy się jak smakuje. Ciekawe, czy istnieje gdzieś na świecie metoda, która pozwala pokonać takie „niedoskonałości”. Na pewno w Norwegii, Polsce i Etiopii jej nie znają :P:P
Kilka dni temu testowaliśmy kawę z Sumatry – Pentai Kopi. Tzw „Funky” coffee :) Funky dlatego, że bardzo ciekawa. Kiedy jest ciepła bywa bardzo ostra, aromaty mokrego drewna, wędzenia. A kiedy trochę ostygnie ma taką fajną kwaskowatość, niespotykaną w innych kawach. Ciężko mi to określić, ale jak na Indonezyjskie kawy jest bardzo ciekawa. Pozycja obowiązkowa w każdej kawiarni, kawa nie nudzi się przez całą filiżankę!
Co ciekawe same ziarna przed zmieleniem, jak i w aromacie suchym i mokrym posiada wyraźne nuty... worków jutowych. Heh, zastanawiałem się jak to możliwe. Okazało się, iż Indonezja ma kiepsko rozwiązany system transportu. Owoce kawy wędrują w workach jutowych z jednego końca wyspy na drugi, pokonując setki kilometrów w takim czasie, że przesiąkają tym nienaturalnym zapachem. Następna zrzuta na poprawę infrastruktury Indonezji.
Tak jak wcześniej wspomniałem kilka słów wyjaśnienia o nowych kawach C.O.E.
Santa Aline już opisałem, natomiast Gwatemala El Campo nie zachwyca. Jest dokładnie taka, jak powinna być. Wyraźna, cytrusowa kwaskowatość, dużo słodyczy, pełne body i czekolada w tle. Obie kawy są bardzo czyste, nie można im niczego zarzucić, ale... są po prostu nudne.
Dzisiaj dla odmiany próbowałem Pacamary, olbrzymie ziarna. Pacamara jak dotąd zawsze myta, a tu przyszły dwa worki naturalnej. Taki mały eksperyment. Czy udany? Interesujący.
Z ciekawostek – Przez kilka dni za barem w KafeFuglen możecie spotkać niezwykła baristkę. Polakom gratulujemy Igi! :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz